czwartek, 13 sierpnia 2015

Szwecja po raz pierwszy.

Moje pierwsze zetknięcie ze Szwecją nie było udane. Były w sumie dwa, oba 'niebezpośrednie', zanim w ogóle odwiedziłam północną część Europy. Najpierw mój przyjaciel Michał, który mieszka od jakiegoś czasu w Sztokholmie, później praca semestralna na studiach.

Opowiadania Michała kręciły się głownie wokół ludzi, stylu życia i codzienności w tym kraju. Żaden z z tych tematów nie zachęcił mnie do odwiedzenia Szwecji, a już na pewno nie szwedzkie zwyczaje i odbiegające mocno od naszych (polskich) zachowania. Coś mi w tym wszystkim nie pasowało.

Momentem, w którym zmieniłam swoje zdanie był 4 semestr i pierwsza część pracy semestralnej na zaliczenie Pracowni kształtowania formy i projektowania ubioru. Zadanie projektowe było z pozoru dość proste - zaprojektować garderobę na podróż. Mieliśmy zupełną dowolność w wyborze miejsca, czasu podróży, sposobu przemieszczania się czy też stylu w jakim będziemy się ubierać. U mnie wybór padł na długi weekend w Sztokholmie.

Pierwszą częścią pracy nad 'kolekcją' było dokładne poznanie miejsca do którego jadę. Dosyć mocno zagłębiłam się w temat, bo musiałam przemyśleć miedzy innymi: co będę robić, jaka będzie mniej więcej pogoda w tym czasie, ile miejsca będę mieć w walizce i czy uda mi się bez problemu codziennie wybrać wygodną stylizacje z tego co stworzyłam.
Musiałam też wziąć pod uwagę kolory, estetykę i fasony jakie są obecnie modne w Sztokholmie (później zdecydowałam się jednak postawić na wygodę, zachowanie swojego stylu i pominąć trochę trendy). Stworzyłam specjalną tablice na Pinterest, a ze zdjęć na niej przypiętych, powstał moodboard.
Złożenie moodbordu zajęło mi mniej niż pół godziny. To bardzo mało. Zazwyczaj męczę się od godziny do dwóch, żeby dostosować jakąś narzuconą tematykę do moich przedziwnych wymagań estetycznych. Tutaj wszystko było spójne.

Nie odkryłam wtedy mojego zamiłowania do szwedzkiej estetyki, tego uczucia byłam świadoma już bardzo dawno (głównie za sprawą skandynawskiego stylu wystroju wnętrz). Był to jednak pierwszy moment w moim życiu, w którym pomyślałam, że chcę to wszystko zobaczyć na żywo. Na realizacje tego planu nie czekałam długo, bo w trakcie jakiejś rozmowy w Michałem zaplanowaliśmy moje odwiedziny u niego, w Sztokholmie.


Zdjęcia zrobione telefonem.


To był mój pierwszy raz w Szwecji. Od tamtego czasu minęło kilka miesięcy, a ja pakuję dzisiaj walizki na kolejny wyjazd. Tym razem Borås, na pół roku.
Nigdy nie chciałam studiować zagranicą. University of Borås (The Swedish School of Textiles) ma wysokie oczekiwania wobec kandydatów (nawet tych, który przyjeżdżają na jeden semestr). Znajomości konstrukcji i szycia wymagają na bardzo wysokim poziomie. Oceniają również portfolio (projekty, realizacje i rysunki), więc przez długi czas nawet nie pomyślałam o tym, żeby aplikować. W międzyczasie wydarzyło się wiele rzeczy, które uświadomiły mi, że to może być jedyna szansa na zdobycie takiego doświadczenia, a jeśli by się udało studiować chociaż semestr w TSSoT, to mogłabym z czystym sumieniem powiedzieć, że na studiach dałam z siebie wszystko. Złożyłam wszystkie wymagane dokumenty, a 6 tygodni później, kiedy już myślałam że nic z tego nie wyjdzie, otrzymałam powitalnego maila od nowej uczelni. Tak więc... Cornelka goes to Sweden.



kontakt: hello@aniabloma.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz